Narkotyki
Żyjemy w świecie, w którym zdobycze cywilizacyjne zaczynają zwalniać z wysiłku dnia codziennego. Pralka pierze, zmywarka zmywa, współczesne odkurzacze piorą dywany, mikrofalówka odgrzewa. Nasza rola często ogranicza się do odkręcenia kurka, naciśnięcia guzika. Na dodatek wszystko to dzieje się szybko. Szybko też przemieszczamy się z miejsca na miejsce. Szybko otrzymujemy informacje ze świata. Jak będzie wyglądać moda, czy też styl? Czy będzie miała miejsce tu uroda? W rezultacie tego postępu technicznego, z którym nie wszyscy dają sobie radę, pojawia się czas wolny. Nie umiejąc żyć aktywnie – szukają czegoś, co wypełni im czas, niewiele od nich wymagając. Taką „szansę” dają narkotyki. Część młodych ludzi, zmuszona warunkami życia do pośpiechu, a równocześnie przyzwyczajona do wygody, oczekuje sukcesu bez wysiłku i nadzieję taką wiąże z mitem o psychostymulantach. Dodatkowo od dzieciństwa uczymy się z przekazów kulturowych i reklam leków, że większość dyskomfortów fizycznych i psychicznych też można obejść „na skróty” – wziąć lek „i po bólu”. Objaw choroby przestał być sygnałem, że w organizmie dzieje się coś złego i że należy się tym zająć, zdiagnozować, wyleczyć. Objaw stał się dyskomfortem, który trzeba natychmiast zlikwidować. Nie ma objawu – nie ma choroby. Młody człowiek uczy się, że na wszystko jest prosta rada – łyknąć tabletkę i „po problemie”. Narkotyk idealnie pasuje do tego modelu. Do tego modelu idealnie pasują także barbiturany i benzodia-zepiny, które w „cudowny” sposób uwalniają od lęku i napięcia. Droga do uzależnienia stoi otworem – i to dla każdego chętnego. Zwalniając się z własnej aktywności i wysiłku, sami zastawiamy na siebie sidła – sidła uzależnienia.